facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2019 - kwiecień
Tańczyć w deszczu

s. Bernadetta Rusin cmw

strona: 27



„W ŻYCIU NIE CHODZI O TO, BY PRZECZEKAĆ BURZĘ. Chodzi o to, żeby nauczyć się tańczyć w deszczu”. To zdanie Stevena D. Wolfa często przychodzi mi na myśl, gdy wspólnie z dziećmi w szkole modlimy się „żeby rodzice się nie kłócili” – a jest to je dna z najczęstszych próśb skierowanych przez nie do dobrego Boga.


My – dorośli, zdajemy sobie sprawę z tego, jak bardzo destrukcyjne mogą być kłótnie w obecności dzieci. Oskarżamy się z nich na spowiedzi, zaliczając je zazwyczaj do wykroczeń przeciwko piątemu przykazaniu. W Ewangelii według św. Mateusza, pod nagłówkiem „Piąte przykazanie”, czytamy: „Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze, by cię przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy, i aby nie wtrącono cię do więzienia. Zaprawdę, powiadam ci: nie wyjdziesz stamtąd, aż zwrócisz ostatni grosz” (Mt 5, 25-26). W komentarzu do tego fragmentu Ewangelii o. A. Grün podkreśla coś, na co my, raczej rzadko, zwracamy uwagę. Pisze, że jesteśmy odpowiedzialni za dojście do zgody z przeciwnikiem, który jest wewnątrz nas, którym jesteśmy dla samego siebie. W konflikcie z zewnętrznym nieprzyjacielem nie zawsze przecież on ma rację.
Jakość naszych relacji z innymi w dużej mierze zależy od tego, jak postrzegamy samych siebie. Nie możemy się bać konfrontacji z sobą i dobrze, jeśli jesteśmy w stanie pojednać się z naszym wewnętrznym wrogiem. W przeciwnym razie będzie on nas potępiał, wciąż będzie się odzywał bezlitosny sędzia i nieustępliwy tyran, który swą agresję skieruje na nas lub na nasze otoczenie. To, z czym sobie nie radzimy, odrzucamy od siebie, będzie nas dręczyć, prześladować, napełniać strachem, sparaliżuje i wtrąci do więzienia samoodrzucenia. Nie wyjdziemy stamtąd, zanim „nie zwrócimy ostatniego grosza”.
Chodzi tu o wyparte pragnienia, tłumiony gniew, pragnienie zemsty, złość i lęk, poczucie bezradności i bezsensu. Wszystko to – jak udowadnia przytaczany znawca psychologii i rozwoju życia duchowego, autor ponad 250 pozycji książkowych – musimy często „spłacać” przez choroby i objawy neurotyczne.
Stawanie się w pełni sobą wiąże się z bólem odkrywania własnych słabości, ograniczeń i ciemnych stron, a także z wysiłkiem przezwyciężania ich oraz wykorzystywania ich energii dla dobra. Jeśli to zlekceważymy, znajdziemy się w więzieniu własnych nerwicowych wzorców oraz subiektywnych, mijających się z prawdą, opinii. Dochodzenie do zgody z naszym wewnętrznym nieprzyjacielem już teraz, uchroni nas przed sądem, który nastąpi w chwili naszej śmierci. Brak akceptacji własnego życia, ignorowanie tylu rzeczy, przemilczanie problemów, karanie innych przez ciche dni i celowy brak porozumienia – wszystko to obróci się przeciwko nam i zniszczy nas „w naszym wewnętrznym więzieniu”.
Jeśli porównamy tę wewnętrzną, duchową drogę życia z wędrówką zaprzęgiem ciągniętym przez groźne wilki, będzie to oznaczało, że stale musimy czuwać nad tym, by wilki z naszych sań nie odwróciły się, pożerając nieuważnego poganiacza, lecz by dowiozły nas do celu podróży, jaki wyznaczył Bóg. Życie daje nam szansę wzrostu na przekór temu, co nie układa się po naszej myśli; co wymyka się spod naszej kontroli i nie da się wytłumaczyć. Powoli uczymy się je kochać bez względu na to, jakie to dla nas jest trudne. Wybaczamy, zaprzestajemy „walki z byle kim i o byle co”. Akceptujemy ból i cierpienie, ale nie przekonanie, że na nie zasłużyliśmy. Dzięki łasce dorastamy do miłości ani nie gorsi, ani nie lepsi – zwyczajni, może tylko inni. Zauważamy, że wszystko może stać się pięknym darem i przepełnia nas wdzięczność.
Po zimie przychodzi wiosna, a po Wielkim Piątku poranek Zmartwychwstania. Po burzy zwykle na niebie pojawia się tęcza, znak Bożej przyjaźni. Dlatego rację mają ci, którzy uczą swe dzieci, jak „tańczy się w deszczu”. 