facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2011 - listopad
PRAWYM OKIEM. No to jesteśmy mniejszością. Seksualną!

Tomasz P. Terlikowski

strona: 22



Trzeba sobie powiedzieć zupełnie otwarcie monogamiści są mniejszością seksualną. A wynika to z badań przeprowadzonych przez Mazowieckie Centrum Profilaktyki Uzależnień. Ale zamiast się tym zamartwiać, trzeba wyciągnąć z tego wnioski i zacząć ciągnąć kasę z rozmaitych instytucji unijnych, których celem jest promowanie mniejszości.

Włosy dęba na głowie stają, gdy przeczyta się wyniki tych badań. Wynika z nich ni mniej ni więcej tylko tyle, że zaledwie 6 procent badanych miało w swoim życiu jednego/ą partnera/kę. Cała reszta miała ich więcej. 22 proc. respondentów przyznało się do czterech partnerów, 17 proc. do trzech. 13 proc. twierdzi, że miało ich dotąd od pięciu do dziesięciu, a 7 proc. – że więcej niż dwudziestu. Oczywiście część z nich to wdowy i wdowcy, którzy wstąpili w ponowne związki, ale jednak jakoś trudno mi uwierzyć, że dwadzieścia procent Polaków miało od pięciu do dwudziestu żon czy mężów i tylokrotnie owdowiało.

Równie słabo wyglądają te wskaźniki w przypadku zdrady małżeńskiej. 22 proc. badanych twierdzi, że ma za sobą co najmniej jedną zdradę małżeńską. Mężczyźni zdradzają częściej (34 proc.) niż kobiety (19 proc.) i zazwyczaj jest to seks z przygodnie poznanymi paniami. U kobiet zdrada trwa zazwyczaj dłużej i podejmowana jest z kolegą z pracy. Nie trudno się domyśleć, że z młodzieżą jest tylko gorzej. Wzorce medialne, kultura sprzyjająca rozpuście i przykład rodziców sprawiają, że dziewictwo czy czystość przedmałżeńska stały się kompletnym anachronizmem. 34 proc. uczniów uważa, że kontakt seksualny nie jest przejawem szczególnego związku kobiety i mężczyzny. 9 proc. uznaje seks za dobrą zabawę. Dla 28 proc. do tego, aby pójść z kimś do łóżka, nie jest potrzebna dłuższa znajomość. Efekt takiego myślenia jest aż nazbyt oczywisty. Prawie 13 proc. ankietowanych w wieku 18-25 lat miało pierwszy kontakt seksualny po najwyżej tygodniu znajomości z partnerem lub partnerką, a 4 proc. osób w tym wieku przyznało, że do współżycia doszło już w dniu spotkania. W przypadku uczniów szkół ponadgimnazjalnych takich osób było niemal 6 proc...

Uff, starczy już tych liczb. Każda z nich, nawet wzięta samodzielnie, jest mocnym przykładem destrukcji moralności, jakiej jesteśmy świadkami. Wierność, monogamia, dotrzymywanie słowa, odmowa przedmiotowego traktowania ludzi, sens miłości – nic już nie znaczą dla niemałej części Polaków. Liczy się szybki, ostry, bez zobowiązań seks, który nie ma już nic wspólnego z „mową ciała”, językiem miłości, wzajemnym obdarowaniem się, a który jest zabawą i grą. A co gorsza nie bardzo widać pomysł, co z tym zrobić, jak temu zaradzić.

Jedno jest dla mnie jednak pewne. Stara, zdrowa, katolicka i konserwatywna zasada, by o swojej seksualności nie mówić, by dyskretnie pomijać wszystko, co działo się lub dzieje w naszym życiu intymnym, przestała już działać. Teraz trzeba jasno świadczyć swoim życiem, swoimi słowami, że monogamia jest nie tylko możliwa, ale że jest też autentycznym szczęściem. I dlatego zaraz potem, gdy przeczytałem te badania napisałem krótko i dosadnie na Facebooku: „Jestem w mniejszości. «Rzeczpospolita» donosi, że takich dinozaurów jak ja, którzy mieli w życiu tylko jednego partnera seksualnego, jest w Polsce zaledwie 6 procent. Ale ujmując rzecz wprost, w sumie to jestem dumny z tego, że należę do tej mniejszości. Wstydem jest bowiem bycie dziwkarzem, a nie wiernym jednej żonie mężem”... I od razu rozpętała się burza, tak jakby bycie dziwkarzem (co nigdzie nie jest utożsamione z posiadaniem więcej niż jednego partnera, partnerki) było powodem do dumy... I dopiero młody publicysta Dawid Wildstein (syn Bronisława) słusznie wskazał, o co w takim wpisie chodzi. „Mnie się wydaje, że wpis Pana Terlikowskiego nie miał piętnować nikogo, ale wskazywać na pewną patologię dzisiejszej rzeczywistości. Wierność i wstrzemięźliwość jest heroizmem, więc zapewne nigdy nie była powszechna. Hipokryzja, kłamstwo, zdrada – są immanentne dla naszego życia. Ale jeszcze nigdy tak nachalnie nie robiono z antywartości heroizmu. I dlatego trzeba tak właśnie czynić – tupnąć nogą i głośno powiedzieć – jestem wierny – i jestem z tego powodu zajebisty. Nawet jeśli wiąże się to z pewnym ekshibicjonizmem bądź pauperyzacją języka” – napisał.

I nie ma co ukrywać, że właśnie o to chodziło. Dość już tłumaczenia się z tego, że jesteśmy wierni. To jest powód do dumy. Autentycznej. Z faktu, że zawdzięczamy to łasce Bożej i mało w tym naszej własnej zasługi, nie należy wyprowadzać wniosku, że nie wolno się tym szczycić. Trzeba to robić, by pokazać młodszym i starszym, że wierność nie tylko jest możliwa, ale jest fantastyczna, że przed ślubem nie trzeba testować pięciu kobiet (bo też, do jasnej anielki, kobieta nie jest odkurzaczem, żeby jej robić testy), aby świadomie wybrać jedną. Jeśli nie będziemy o tym mówić, to w świat pójdzie tylko przekaz o normalności zdrady i seksu bez zobowiązań! Do zwycięstwa zła wystarczy, że dobrzy ludzie milczą. Także z fałszywej pruderii.