facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2011 - październik
LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Bł. Albert Marvelli (1918-1946)

ks. Pascual Chávez SDB - IX następca księdza Bosko

strona: 2



To pierwszy były wychowanek salezjański, nie męczennik, ogłoszony przez Kościół błogosławionym.

Albert, jeszcze przed apelem drugiego soboru watykańskiego do świeckich o zaangażowanie w życie społeczne, odpowiedział na powołanie do bycia laikiem zaangażowanym w sprawy świata, rozumianego nie jako rzeczywistość negatywna, ale jako winnica Pańska, w której trzeba pracować z miłością i kompetencją, według kryteriów Bożych wyrażonych w Ewangelii. Swoją świętość realizował w nauce i pracy, w każdej sytuacji, w której się znajdował czy to z wyboru czy niesiony wydarzeniami. Żył w środku historii świata, pracując odważnie i z miłością na rzecz tego, by stawała się historią zbawienia dla wszystkich. Misja w świecie nie jest bez znaczenia dla naszego powołania.

Dla Alberta po środowisku rodzinnym, terenem uprawy i wzrostu było Oratorium Salezjańskie w Rimini przy parafii Maryi Wspomożycielki Wiernych. Powołanie Boże przechodzi przez wiarę w rodzinie i przez środowisko życia i wiary, jakim było oratorium, gdzie przykład św. Dominika Savio pociągał i zarażał. Albert modlił się w skupieniu, przejmował się katechizmem, był przykładem gorliwości, dobroci, spokoju i czystości. Wybijał się ponad rówieśników swoimi cnotami, łatwością i naturalnością podejmowania spraw trudnych. Sercem jego formacji osobowej, apostolskiej i duchowej był duch salezjański. Już kiedy miał 15 lat, koledzy rozumieli z jaką osobowością mają do czynienia. Został delegatem aspirantów i ofiarnym animatorem. Pracował wśród młodszych kolegów z największą ofiarnością, animując gry i zabawy. Był inteligentny, miał dobrą pamięć, pomimo swej żywotności umiał zapobiegać powstawaniu konfliktów. Stałego charakteru, ożywiony głębokim poczuciem odpowiedzialności i sprawiedliwości posiadał duży wpływ na rówieśników i był przez nich szanowany.

Ale Albert nie urodził się z aureolą. Przezwyciężanie siebie przychodziło mu stopniowo i nie bez trudności. Dojrzewał też do wyboru życia dla Jezusa i pójścia za Nim. Pisał w swoim dzienniczku: „Nie ma miejsca na półśrodki, nie da się pogodzić Jezusa z diabłem, łaski z grzechem. Chcę już bez reszty przynależeć do Jezusa, być cały Jego. Jeśli dotychczas nie byłem do końca pewny, teraz nie może być mowy o wahaniach. Być gotowym na cierpienie i więcej nie grzeszyć. Jezu, raczej umrzeć, niż zgrzeszyć. Pomóż mi dotrzymać tej obietnicy.”

„Lepiej służyć, niż być obsługiwanym. Jezus służy!” – dodaje. W tym duchu podejmował poważne wyzwania życia społecznego. Z pasją poświęcił się odbudowie miasta. Nie oszczędzał się, czując się przynaglony cierpieniem i zdesperowaniem mieszkańców. Czasem był strofowany, że w ten sposób zaniedbywał sprawy Kościoła, na co odpowiadał: „To też jest apostolat”, potwierdzając swoje powołanie świeckiego w świecie. Angażował się w politykę, rozumiejąc ją jako służbę wspólnocie. Dla niego polityka mogła i miała być najwyższym wyrazem zaangażowanej wiary. Służył Panu w ostatnich. Szczególnie w momentach modlitwy przynosił Bogu ubogich, swoich szczególnie najdroższych braci.

W lecie 1946 r. po długiej refleksji, po momentach wahań między konsekracją zakonną a życiem kapłańskim postanowił o swojej drodze – założy rodzinę, prosząc o rękę Marilenę Aldé z Lecco, którą poznał podczas wakacji, kiedy chodził jeszcze do liceum. W długim liście deklarował swoje intencje: „Od poniedziałku czuję, jak moje serce znowu bije dla Ciebie, po tym jak zobaczyłem Cię tak piękną i Twoje oczy: smutne i tak dobre. Byłoby to wołanie, mające obudzić miłość?” Na ten list nie otrzymał odpowiedzi, ale także na to cierpienie był przygotowany: „Zbyt kocham Pana, by się buntować i płakać z powodu Jego woli. Jej musimy poświęcić zaspokojenie naszych pragnień i ziemskich ideałów.”

Życie Alberta Marvellego jest wielkim apelem przede wszystkim do świeckich, by „świadczyć o wierze poprzez cnoty właściwe dla nich: wierność i czułość w rodzinie, kompetencję w pracy, stałość w służbie dobru wspólnemu, solidarność w relacjach społecznych, kreatywność w podejmowaniu dzieł pożytecznych dla ewangelizacji i dobra człowieka. Do was należy pokazywać, w ścisłym zjednoczeniu z biskupami, że Ewangelia pozostaje aktualna i że wiara nie odrywa wierzącego od historii, ale zanurza go w niej jeszcze bardziej” – jak pisał Jan Paweł II.