facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2011 - kwiecień
PRAWYM OKIEM. Walka o mądrą pamięć

Tomasz P. Terlikowski

strona: 22



Przed nami dwa ważne wydarzenia. 10 kwietnia i 1 maja, rocznica katastrofy smoleńskiej i beatyfikacja Jana Pawła II. Obie te daty mogą stać się początkiem moralnego odrodzenia Polski. Ale to, czy się tak stanie, zależy przede wszystkim od nas, od tego, czy będziemy potrafili obronić pamięć i odkryć, co Bóg ma nam do przekazania.

O tym, że te dwa wydarzenia mogą głęboko zmienić Polskę, mainstreamowi komentatorzy mówią od dawna. Wszyscy bowiem mają świadomość, że zarówno rocznica katastrofy, jak i beatyfikacja Jana Pawła II ponownie rozbudzą najgłębsze polskie emocje i sprawią, że na ulicach i w telewizjach pojawi się „druga” Polska: patriotyczna, wierząca, niekiedy nieco zagubiona, ale zawsze wierna. I właśnie tego panicznie obawiają się polskie elity, które od dawna pracują nad tym, by zniszczyć samą możliwość odczuwania zbiorowych emocji, by ją ośmieszyć czy udowodnić, że jest ona nienowoczesna, zacofana i nie-europejska.

W odniesieniu do 10 kwietnia ten proces już się częściowo udał. Sprawnie wytworzony (niekiedy przez obie strony) smoleński podział sprawił, że obchody 10 kwietnia będą w znacznym stopniu źródłem podziałów, a nie jedności. Podział smoleński – na tych, którzy chcą zapomnieć, pominąć to gigantyczne doświadczenie i tych, którzy chcą prawdy i pamięci – jest zbyt głęboki, by poczucie wspólnoty wszystkich albo przynajmniej większości Polaków mogło się powtórzyć. Platformie Obywatelskiej i służącym jej mediom udało się – w niemałej części społeczeństwa – zbudować przekonanie, że każdy akt pamięci o ofiarach, a nawet uznanie, że ich śmierć jest ofiarą z życia, jest „oszołomstwem”, które służy Prawu i Sprawiedliwości. Sam PiS też zresztą zrobił sporo, by takie wrażenie budować. I w dużej mierze tak już zostanie. Ten podział zostanie wpisany w nasze myślenie polityczne, a wokół pamięci uda się zebrać tylko znaczącą, ale jednak nie większościową grupę Polaków. Nie uda się nawet zebrać tych wszystkich, którzy w kwietniu 2010 stali na ulicach i płakali. Strategia na ośmieszenie się udała.

Szansą na odnowienie impulsu moralnego jest natomiast majowa beatyfikacja Jana Pawła II. Wiedzą o tym także nasze elity. I dlatego już teraz rozpoczęły wzmożoną pracę nad tym, by wszystkie moralne, metapolityczne czy patriotyczne impulsy związane z beatyfikacją zagłuszyć, by z wielkiego święta wolności, patriotyzmu, moralności, republikanizmu, a przede wszystkim wiary zrobić drętwe obchody, które mają dodatkowo uwiarygodniać III RP. Przesadzam? To proszę sobie zadać pytanie, czym jest idiotyczna dyskusja nad wyjazdem Wojciecha Jaruzelskiego do Watykanu? Sondaże (bo nawet takie się pojawiły) sugerują, że 61 procent Polaków jest za! A 31 przeciw („Ale to PiS-owcy” – oznajmia z lekceważeniem szef instytucji, która badania przeprowadziła).

I nikt nie zadaje pytania: po co Jaruzelski miałby uczestniczyć w beatyfikacji? Czy generał wierzy w Boga, w świętość, w życie wieczne? Jeśli tak, to chwała Bogu, ale warto by o tym powiedzieć, zaświadczyć o swoim nawróceniu i zadośćuczynić krzywdom. I wtedy niech leci nawet z polskim Episkopatem. Ale jak na razie nic o tym nie wiadomo. Jeśli nic się nie zmieniło, to generał nadal jest ateistą, dla niego zatem beatyfikacja jest mniej więcej taką uroczystością, jak dla mnie sypanie mandali w Tybecie. Nie ma zatem powodów, by do Watykanu go zabierać. A jeśli jakiś jest, to tylko taki, by wywołać narodową dyskusję o niczym i próbować po raz kolejny dowodzić, że Jan Paweł II był wielbicielem III RP, gorąco szanował Jaruzelskiego i też uważał go za „człowieka honoru”. Każdy zaś, kto ma odmienne zdanie, jest oczywiście antypapieskim oszołomem. I tak okazja do przypomnienia o wielkim projekcie zbudowania Rzeczypospolitej chrześcijańskiej, jaki zaproponował nam Jan Paweł II, przekształci się w kolejną promocję opartej na niemoralnych podstawach III Rzeczpospolitej. I w gruncie rzeczy o to chodzi. Nie dajmy się więc zwariować.

Ale ostrożność trzeba zachować także w innych kwestiach. Otóż istotne jest, aby w świętowaniu beatyfikacji czy 10 kwietnia nie dać się wpisać w partyjną politykę. Wierność, pamięć, walka o Polskę (a przecież Jan Paweł też o nią walczył) nie mogą oznaczać przypisywania parareligijnej wartości wyborom partyjnym. A takie niebezpieczeństwo też istnieje. Jego przykładem są – oby czysto świeckie, ale niebezpiecznie ocierające się o bałwochwalstwo – okrzyki podczas marcowych obchodów miesięcznicy Smoleńska: „Jarosław. Polskę zbaw”. Na taką pamięć zgody być nie może, bowiem niebezpiecznie zbliża ona język polityki do języka sacrum.